Tylko czy JA na pewno wiedziałam… dokąd biegłam?
Biegłam przez życie, byłam wszędzie, gdzie byłam potrzebna, robiłam wszystko co było trzeba, realizowałam zamierzone cele. Głowa była wciąż zajęta. Gdy jedne myśli i tematy z niej wychodziły, inne po długim oczekiwaniu w kolejce, z radością do niej wchodziły. Jak już weszły to zadowolone z możliwości bycia w tym wyjątkowym miejscu rozgaszczały się w najlepsze. A przyznam, że na gościnność narzekać nie mogły. Dostawały uwagę, czas, rozwiązania, podpowiedzi. Czasami pewne tematy były bardzo zaborcze, panoszyły się i rywalizowały z innymi. Chciały mieć jak najwięcej dla siebie. Czasami trudno je było wyprosić, ale odpowiednie sugestie i nowe potrzeby codziennego życia sprawiały, że przychodził czas pożegnania.
Temat za tematem i gonitwa myśli – tak wyglądała codzienność. Ile z tych tematów i myśli było w zgodzie ze mną, z moim sercem? Niewiele… Chociaż wtedy myślałam, że bardzo wiele. Wpuszczałam je do głowy, bo tak chciałam, bo tak czułam, a czasami, bo tak po prostu wypadało. Niestety w natłoku różnych spraw, obowiązków, oczekiwań innych, trochę straciłam czujność, które tematy służą mojemu dobru, a które to słudzy świata zewnętrznego. Niektóre z tych tematów goszczących w mojej głowie zaczęły żyć w niej swoim życiem, przejmować kontrolę nad innymi, zaczęły być zdania, że należy im się większa uwaga, że na nią zasługują, że mają większe prawa. Przyznam, że niektóre z nich rozpędziły się naprawdę mocno i sporo namieszały, nabruździły, zrobiły chaos i spustoszenie.
Chaos potrafi być na szczęście konstruktywny. Zbyt duży chaos sprawił, że mój wewnętrzny strażnik myśli i tematów przebudził się i wstrząsnął moją głową. Ten wstrząs był jak sztorm na morzu, jak gradobicie, jak tornado. Powywracał, połamał, zburzył to co niestabilne i chwiejne. Sprawił, że przetrwało tylko to co silne i prawdziwe. Nastąpiło naturalne oczyszczenie. Powróciły myśli wolne, lekkie, konstruktywne i takie po prostu moje. Pojawiły się tematy, które przyciągnęło moje serce, tematy skupione na tym co dobre dla mnie przede wszystkim.
Teraz już nie biegnę, tylko idę. Idę, rozglądam się, obserwuję, ćwiczę swoją uważność i dbam o strażnika moich myśli. Staram się, aby zawsze był wypoczęty, zadowolony z siebie i swojej roli. Szanuję go i ufam mu. Mój strażnik to prawdziwa JA.
Jolanta Sienkiewicz